O autentyczności, czyli dlaczego tak trudno być autentycznym i jak nauczyć się być sobą.

Czym jest autentyczność? Słownik Języka Polskiego PWN podaje poniższe definicje.
Autentyczny to
1. «zgodny z rzeczywistością»
2. «niebędący kopią, falsyfikatem ani przeróbką»
3. «szczery, niekłamany, prawdziwy»
4. «niewątpliwy, wielki, prawdziwy – używane dla podkreślenia jakiejś cechy»
Mi najbliższa w kontekście bycia autentycznym jest opcja 3.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie ma nic łatwiejszego niż bycie autentycznym. W końcu jestem kim jestem i postępuję zgodnie ze sobą(według swoich przekonań, wartości, wierzeń itp.). A jednak… Od dziecka jesteśmy „formatowani” przez system. Mamy pasować do narzuconych nam norm jak klocki w zabawkach małych dzieci, które trzeba dopasować do odpowiedniego otworu. Nie pasujesz do żadnego? Nie przejdziesz. I tak przyzwyczajeni, nauczeni od małego tych konformistycznych zachowań, idziemy przez całe życie lub do momentu, kiedy to ramy, w których jesteśmy zamknięci stają się tak ciasne i uciążliwe, że postanawiamy je odrzucić.
Dzisiejsza rzeczywistość z jednej strony sprzyja wyrażaniu siebie. Jeszcze nigdy tak łatwo i szybko nie dało się przekazać innym tego co myślisz. Z drugiej strony presja otoczenia na posiadanie „lepszych” rzeczy, największej ilości lajków, życia składającego się z samych sukcesów i wspaniałych, niepowtarzalnych doznań nie była tak duża. Wystarczy spojrzeć na profile naszych znajomych lub znanych osób w mediach społecznościowych. Kolejne wakacje pod palmami, fotka posiłku z wykwintnej restauracji, nowy samochód, nowe mieszkanie, idealny związek, zdolne dzieci itd. Wszyscy szczęśliwi, bez problemów… A po jakimś czasie okazuje się, że ktoś się rozwodzi. Ktoś inny przy rozmowie na żywo, zmiękczony sfermentowanymi napojami powie, że nie stać go na spłatę kredytu, ma dość swojej pracy lub najchętniej zakończyłby swój związek. A w ogóle to życie jest do dupy.
I przyznam się , że ja też nie jestem wolny od tego koloryzowania rzeczywistości. Zdarza mi się wrzucić „posta” z jakiegoś wydarzenia, widoczek z wakacji czy fotkę czegoś pysznego, czym za chwilę cieszyć się będzie moje podniebienie, choć do głowy w tym czasie przychodzą mniej pozytywne myśli.
Największy wewnętrzny opór przed kreowaniem poprawionej rzeczywistości czuję, kiedy mam mówić o swojej pracy. Gdy przeglądam profile osób zajmujących tym samym co ja i widzę same uśmiechy zadowolonych klientów czy wspaniałe dostatnie życie to mam mam problem. Z jednej strony czuję potrzebę pokazania się z jak najlepszej strony – jako człowiek sukcesu, ze 100% skutecznością. Z drugiej wiem, że pomimo wszelkich starań i chęci nie każdemu klientowi byłem i będę w stanie pomóc. Ten dysonans

świetnie

widać na moim profilu firmowym i blogu. Tak bardzo niekomfortowo czuję się pokazując siebie w kontekście zawodowym, że wolę nie pisać nic. Od roku pracuję nad tym obszarem i ten wpis jest częścią tej pracy. A może i początkiem mojego nowego podejścia do tego tematu.

Na początku swojej drogi, jako coach, hipnoterapeuta i trener mentalny, brałem bardzo do siebie przypadki kiedy nie udało mi się w pełni pomóc. Dziś dzięki doświadczeniu i superwizji wiem już, że potrzebne jest obustronne – moje i klienta – zaangażowanie oraz że nigdy nie ma 100% pewności jaki efekt zostanie osiągnięty. Jedyne 100%, które mogę gwarantować to moje zaangażowanie, wykorzystanie całej wiedzy i chęć pomocy osobom, które się po nią do mnie zwrócą.
Większość z nas doświadczyło takich momentów, kiedy mogły wyrazić siebie. Często mamy jakąś strefę czy formę, w której czuje się, że można wyrazić i wyraża się w pełni. Może to być np. forma artystyczna, nie koniecznie przez „wielkie A”. Na przykład rysowanie, fotografia, muzyka czy forma pamiętnika. Dla mnie jest to taniec. Od kilku lat z przerwami na lockdowny uczę się salsy, kizomby i bachaty. Kiedy osiągnąłem pewien poziom umiejętności, zauważyłem, że zamiast skupiać się na kolejnych krokach i figurach, zacząłem być w emocjach wywołanych muzyką i wyrazić je ruchem ciała i interakcjami z partnerką. Zauważyłem też, że im więcej tańczę tym łatwiej mi to przychodzi. Natomiast po dłuższej przerwie moja głowa wraca do programu „kroki” a nie emocje.
Tak samo musimy nauczyć się autentyczności w innych obszarach życia i się w niej ćwiczyć. W ciągu ostatniego roku, najważniejszym dla mnie treningiem i nauką w tym zakresie były szkolenia Jakub B. Bączek. Na pierwszym z nich – „Wyższe Ja” razem z kilkuset osobami nurkowaliśmy w głąb siebie bo poznać jakie jest nasze „Ja”. Na drugim – „Szkole Liderów Wyższego Ja” pogłębialiśmy tą wiedzę oraz uczyliśmy się jak móc ją przekazywać innym. Podczas tego drugiego, otworzyła się też możliwość realizacji jednego z moich zawodowych marzeń czyli wystąpienia na scenie na dużym wydarzeniu wraz z jednym z moich autorytetów w zakresie rozwoju osobistego jakim jest Jakub B. Bączek. Niestety jeszcze tym razem na scenie nie stanę obok Kuby, ale za to, niejako jako efekt oboczny, mam dla Was kilka biletów na szkolenie „Wyższe Ja” we wrześniu i grudniu w dużo niższej cenie.
Jeśli chcesz poznać i dowiedzieć się jak wyrażać swoje Ja, mam dla Ciebie propozycję:
Pakiet Szkolenie „Wyższe Ja” 10-11.09 lub 3-4.12 w Warszawie oraz 3 sesje treningu mentalnego (na żywo lub on-line w zależności od tego, gdzie mieszkasz). Koszt szkolenia to obecnie 4900 zł, a pakiet 3 sesji 1200 zł, czyli razem wartość pakietu to 6100. Ja proponuję Ci go za 3660 zł, czyli o 40% taniej.
Więcej o szkoleniu przeczytasz tutaj:
Jeśli chcesz uczestniczyć w tym zmieniającym życie wydarzeniu jeszcze we wrześniu, spiesz się! Od zespołu JBB wiem, że zostało już tylko kilka miejsc.

Ogrodnik czyli co NLP ma wspólnego z ogrodnictwem.

Dzień dobry moi drodzy,

Kilka osób pytało mnie ostatnio co to jest to NLP, więc chciałbym się z Wami podzielić czym jest ono dla mnie. Nie będzie definicji ani teorii, a trochę o tym co mi dało w życiu.

3 czy 4 lata temu wraz z Siostrą postanowiliśmy sprezentować naszej Mamie na urodziny projekt ogrodu, za domem. Ogród ten przez lata był dość zaniedbany. Było kilka miejsc gdzie rosły kwiaty czy grządki z warzywami, ale większość jego powierzchni opanowała „dzika” natura pełna różnych roślin. Część z nich była ładna, pachniała i miała kolorowe kwiaty, jednak nie pozwalała rosnąć w pełni roślinom, które były tam celowo posadzone w przeszłości.
Aby przeobrazić ten „samopas” w stan zaprojektowany i pożądany przez Mamę, przez 2 lata część czasu, który spędzaliśmy z Siostrą w Olsztynie przeznaczaliśmy na prace w ogrodzie. Większość pracy polegała na żmudnym przekopaniu całego ogrodu, pozbyciu się wszystkich chwastów oraz zachowaniu tych roślin, które chcieliśmy aby dalej zdobiły ogród. Pojawiały się też „grubsze” tematy jak wycięcie niektórych drzew i karczowanie pni jak również tych, które zostały po wcześniej usuniętych drzewach czy duże betonowe bloki po słupkach ze starego ogrodzenia. Było też sporo kamieni, szkieł i różnych śmieci, które przez lata skrywały się pod powierzchnią.

Aby dokonać tej transformacji używaliśmy bardzo różnych narzędzi takich jak łopata, widły, grabie, grabki, siekiera, piła spalinowa, klin, przecinak, młotek, 2-metrowa rura służąca za dźwignię i pewnie jeszcze wiele innych, które nie przyszły mi teraz do głowy. Czy bez nich dało by się przeprowadzić transformację ogrodu? Na pewno. Tylko kosztowało by to o wiele więcej czasu i pracy naszych rąk. Czy dało się osiągnąć podobny efekt szybciej? Oczywiście. Wystarczyło wylać morze chemii i zatrudnić kogoś z małym ciągnikiem, żeby wszystko zaorał. Tylko taki proces zniszczyłby to, co było dla nas i dla Mamy w ogrodzie cenne i to, co chcieliśmy zostawić.

Podobną transformację do tej w ogrodzie przeszedłem ja sam. Po wielu latach życia w sposób, który nie był zgodny ze mną. Problemach z poczuciem własnej wartości i samooceną oraz bardzo silnymi emocjami z zwłaszcza złości, które przejmowały kontrolę nad moim życiem. Postanowiłem, że muszę coś zmienić i tak trafiłem do Polskiej Akademii NLP na szkolenia.

Podczas nich, głównie dzięki narzędziom NLP (choć nie tylko), udało mi się przepracować swoje emocje, odkryć swoje kluczowe życiowe wartości, zmienić niekorzystne przekonania, znacząco poprawić poczucie własnej wartości, pozbyć się ograniczającego moje życie strachu i wiele innych. Gdybym miał podsumować to jednym zdaniem:

ODZYSKAŁEM KONTROLĘ NAD SOBĄ I SWOIM ŻYCIEM

Czy to oznacza, że praca w ogrodzie mojego życia jest skończona? Oczywiście, że nie. Bo jak w każdym ogrodzie, jeśli nie będziemy pracować nad jego utrzymaniem, podlewać, nawozić, usuwać chwasty itd. to po jakimś czasie wrócimy do momentu, kiedy chwasty zaczną dominować i przejmą kontrolę. Każdego dnia, życie wnosi nasiona, z których mogą wykiełkować piękne kwiaty lub pożywne i smaczne owoce i warzywa, ale też całe mnóstwo chwastów i szkodników. Zdecyduj co chcesz dalej hodować…

Dlatego zachęcam Was z całego serca abyście również pracowali nad swoimi ogrodami. Mogą to być ogrody Waszego życia, ale również „grządki” czy fragmenty dotyczące pracy, związków i innych obszarów życia.
Przyjrzyj się proszę, co rośnie w Twoim ogrodzie, czy są tam rośliny, które są dla Ciebie korzystne i zastanów się kto jest ogrodnikiem.

A jeśli masz ochotę poznać wsponianie narzędzia to zapraszam Cię już w kolejny weekend 9-10 czerwca do Gdańska na szkolenie: Intensywne Wprowadzenie do NLP , gdzie będziesz mógł poznać kilka narzędzi, dzięki którym praca w Twoim ogrodzie będzie dużo łatwiejsza (link do wydarzenia poniżej) oraz do indywidualnej pracy coachingowej, gdzie wspólnie znajdziemy obszary do pracy i pomogę Ci znaleźć i dobrać najlepsze narzędzia w Twoim przypadku.

Kochani! Życzę Wam aby wasze ogrody były piękne i dokładnie takie jak chcecie i aby praca nad nimi była wspaniałą przygodą i przyjemnym czasem.

Rafał

Ogrodnik swojego życia 

 

 

Obraz emocji

Emocje i uczucia towarzyszą nam przez całe życie. Czasem są krótkie i ulotne, inne trwają bardzo długo, w końcu przyzwyczajamy się do nich i przestajemy zwracać na nie uwagę. Mogą nas one wspierać i sprawiać, że nasze życie jest pełne i barwne, mogą jednak równiaż ograniczać i powstrzymywać przed tym co dla nas dobre. Tak jak to robi nadmierny i niekontrolowany strach.

Zrozumienie tego naszego wewnętrznego, pomieszanego koktajlu emocji, uczuć i myśli wymaga wiele uważności, samoświadomości i czasu z samym sobą. Coś co w dzisiejszych czasach jest coraz rzadsze gdyż zajęci jesteśmy w ciągłej pogoni za czymś. Kolejnym problemem jest to, że emocje są funkcją podświadomości a próbujemy je zrozumieć, zinterpretować świadomie co często może być mało skuteczne bądź wręcz niemożliwe.

Przez ostatnie lata poznałem różne narzędzia, które pozwalają mi lepiej zrozumieć swój wewnętrzny świat, „wyciągnąć” emocje, zobaczyć i lepiej zrozumieć.

Pierwszym z nich jest ruch spontaniczny. Czyli w pełni swobodny taniec, w którym poprzez ekspresję muzyki, wyłączając funkcje krytyczne i analityczne świadomowego umysłu możemy pokazać i poczuć w formie ruchu nasz wewnętrzny świat. Kiedy trafiłem po raz pierwszy na te zajęcia czułem się bardzo niekomforotwo. Duża grupa ludzi, w której każdy porusza się w swój własny sposób, przemieszcza się po sali, czasem miota się po ziemi czy udeża rękoma w ziemię. Nie miało to nic wspólnego z tańcem w klubie czy na lekcjach tańca i dla mnie, zamkniętego przez lata w ustalonych formach był to spory szok. Jednak po jakimś czasie, przestałem zastanawiać się jak wyglądam, czy inni patrzą na to co robię i pozwoliłem sobie, a właściwie swojemu ciału poruszać się tak jak czuje. Stać się tym w ruchu. I to zmieniło całkowicie to jak się czułem. Okazało się to  bardzo oczyszczającym doświadczeniem, ukazującym mi to co siedzi głęboko we mnie. Od tamtej pory jeśli mam możliwość uczestniczyć w zorganizowanych zajęciach robię to. Na każdych takich zajęciach widzę i często słyszę potem od uczestników jaką zmianę w nich to wywołało. Nierzadko są tam łzy smutku, krzyki rozpaczy jednak na koniec widać w oczach spokój i radość z tego co zaszło. Często jeśli nie mam takiej możliwości puszczam po prostu w domu głośno muzykę i pozwalam ciału się nieść.

Drugim narzędziem jest szeroko rozumiane malowanie. Po „nauce” plastyki w trakcie edukacji szkolnej wyszedłem ze świadomością: „nie mam talentu plastycznego i nie umiem rysować/malować”. Przez ponad 20 lat unikałem tej formy ekspresji. Aż na jednym szkoleniu miałem namalować „mapę swojego życia”. Oczywiście na początku była niechęć i myśli jak to zrobić skoro mam umiejętności ucznia pierwszych klas podstawówki jeśli nie przedszkola. Starałem się wyrazić to co chciałem bardzo bezpośrednio rysując koślawe postaci ludzi, tropikalną wyspę i wiele innych symboli reprezentujących to co chciałbym w życiu. Jednak podczas malowania odkryłem, że sprawia mi to ogromną radość i właściwie nie ważne co i jak mi wychodzi. Ważne jest to, jak się wtedy czuję. Moje wewnętrzne dziecko, po raz pierwszy od wielu lat miało możliwość zabawy ekspresji jednocześnie. Kolejne mapy były coraz bardziej intuicyjne i dawały mi jeszcze więcej radości. Prawdziwym przełomem były dla mnie zajęcia z Magdaleną Chmielińska z elementow Vedic Art – czyli malowania intuicyjnego. Przestałem całkowicie odczuwać potrzebę zamykania się w jakiejś konwencji, po prostu pozwalałem przelewać to co czuję głeboko w sobie i myślę na papier za pomocą różnych narzędzi, barw i faktur. Na ostatnich takich zajęciach, podczas kwietniowej edycji szkolenia Master NLP w Polskiej Akademii NLP, mieliśmy dwa zadania: namalować jakąś swoją traumę lub trudną sytuację przeżywaną obecnie oraz swoje marzenie. Ich wyniki możecie zobaczyć dołączone do tego wpisu. Zwłaszcza ten pierwszy pozwolił mi spojrzeć na moją obecną sytuację bardzo głęboko i zrozumieć dużo lepiej co czuję. Dzięki temu mogłem zacząć pracować aby to zmienić.

Doświadczając obu tych narzędzi na sobie, zrozumiałem jak wiele mogą one wnieść do zrozumienia samego siebie i od tego momentu stosuję je też do pracy coachingowej ze swoimi klientami, a jedna szuflada w biurku wypełniona jest farbami, pędzlami, kredkami i suchymi pastelami aby móc w pełni swobodnie wyrazić swoje emocje.

Jeśli chcesz zobaczyć jak to wpływa na proces coachingowy zapraszam do siebie, natomiast jeśli chcesz poznać i przejść pełne Vedic Art polecam Magdę Chmielińską, którą znajdziesz m.in. na facebooku.

Życzę Tobie udanej pełnej pozytywnych doświadczeń i emocji majówki!

IMG_5958_crop_smallIMG_5961_crop_small

O rakietach i samochodach elektrycznych w kosmosie – czyli o planach, celach i ich realizowaniu

Start rakiety - źródło TheVerge.com
Źródło TheVerge.com

Godzinę temu, zespół Elona Muska ze SpaceX sprawił, że ludzkość poczyniła kolejny krok w kierunku misji na Marsa. Przeprowadzili udany i jakże efektowny test największej i najmocniejszej rakiety jaką do tej pory zbudował człowiek – Falcon Heavy. Jako ładunek testowy posłużyła Tesla Roadster przez co stała się pierwszym samochodem, który opuścił Ziemię.

Podczas oglądania tej niesamowitej relacji przyszły do mnie dwie refleksje:

  1. Cokolwiek postanowi Elon Musk, to prędzej czy później to realizuje.
  2. Jak wielu ludzi było zaangażowanych w projekt – ponad 5 tyś pracowników SpaceX

Co sprawia, że twórca Tesli jest tak skuteczny? Co sprawia, że mając te same 24 godziny w ciągu doby co ja, Ty, nauczyciel z pobliskiej szkoły, kierowca taksówki czy Pan Mietek spod monopolowego jest w stanie osiągnąć „nieziemskie” rezultaty?

Na pewno najlepiej opowiedział by sam, ale słuchając i czytając jego wypowiedzi oraz obserwując realizowane projekty nasunęły mi się następujące wnioski:

  •  jego główne projekty są ważne dla ludzkości i zmieniają lub zmienią w przyszłości to jak żyjemy,
  • w jego codziennym słowniku nie ma zwrotu „tego się nie da zrobić”,
  • jest ogromnie zdeterminowany w tym co robi,
  • ma ogromną motywację i samodyscypliny,
  • potrafi przełożyć nawet najbardziej nietypowe i duże pomysły na konkretne działania,
  • koncentruje się na najważniejszych dla siebie celach,
  • potrafi swoją wizję przyszłego świata i motywację przekazać inny,
  • buduje ogromnie skuteczne i efektywne zespoły.

I kiedy myślę o innych postaciach z ostatnich lat, które również posiadały te umiejętności to na pewno dodałbym również Steve’a Jobsa i Richarda Bransona. Każdy z nich to wizjoner, którego pomysły stały się rzeczywistością i zmieniły życie większości z nas.

Jak więc być tak skutecznym jak oni? W kilku kolejnych wpisach opiszę metody, które mogą Ci w tym pomóc. Skoncentruję się w nich na określaniu celów, przekładaniu ich na działania i planowanie tych działań w czasie, kontroli postępów i  utrzymaniu odpowiedniego poziomu motywacji.

Jeśli interesuje Cię inny temat i chciałabyś o nim przeczytać proszę o komentarz lub e-mail 🙂 Dane kontaktowe znajdziesz we właściwej zakładce.

Podróżujący myślami w kosmosie razem z wiśniową Teslą Roadster 🙂

RG

Falcon Heavy - zdjęcie z oficjalnego konta SpaceX na Insagramie
Falcon Heavy – zdjęcie z oficjalnego konta SpaceX na Insagramie

Blog uważam za otwarty! :-)

Już niedługo w tym miejscu znajdziesz wpisy i materiały wideo dotyczące różnych aspektów Twojego życia.

Zapraszam Cię serdecznie do zaglądania tu regularnie po wiedzę, motywację i inspirację.

 

Do zobaczenia

Rafał